Nie mam zamiaru nikogo pouczać, ostrzegać ani tym bardziej ganić za niektóre zachowania czy decyzje. Postaram się pomóc zrozumieć pojęcie uzależnień i chęci przynależności do grupy z punktu widzenia młodej osoby, której okres buntu jeszcze nie do końca minął a każdy z nas przecież go przechodził. Jeden bardziej burzliwie inny mniej, ale każdy, bez wyjątku. Ja należę do tych, którzy nie liczyli się z konsekwencjami ale na szczęście używali tego co w głowie – z czego niezmiernie się cieszę. Mam co wspominać a jednocześnie nie mam kartoteki na komisariacie, na szczęście. Na podstawie mojej historii podejście rodziców może się odrobinę zmienić i mam nadzieję, że tak będzie.

Od zawsze pasjonowała mnie muzyka w stylu reggae przez ska aż do ciężko brzmiącego punk rocka. Jak się okazało muzyka, która grała mi w sercu zagrała również istotną rolę na całym moim życiu. Punk o tak, ekipa jak malowana – długie, często postawione kolorowe irokezy, kolczyki, glany i tatuaże. Tego ostatniego dzięki Bogu osobiście nie doświadczyłam, bo coś mi się wydaje, że mogłabym teraz bardzo żałować. Było pięknie i cieszę się niezmiernie, że mój młodzieńczy świat tak wyglądał niestety część moich znajomych nie wyrosła z tego czasu przynależności to pewnej subkultury i dalej uważają, że picie wina na pustostanach to świetna rozrywka, ale nie o tym tutaj.

Zdarzało się, że siedząc w parku ludzie wytykali nas palcami ale też robili sobie zdjęcia, najczęściej z chłopakami – to oni wyglądali przepięknie w swoich tęczowych irokezach. Do tej poty pamiętam jak przed jednym z koncertów siedzieliśmy w pobliskim parczku popijając wino a małe dziecko podeszło do nas i zapytało czy może dotknąć włosów jednego z chłopców, ten oczywiście uśmiechnął się i kucnął, by mała bez problemu mogła dotknąć irokeza co sprawiło jej niesamowitą radość. Rodzice dziewczynki okazali się bardzo wyrozumiałymi a zarazem odważnymi ludźmi i obserwowali sytuację z daleka, dopiero po pewnym czasie zabrali dziewczynkę bojąc się, że nas zamęczy swoimi pytaniami i ciągłą chęcią zabawy. Wniosek jest prosty – nie oceniajmy ludzi po wyglądzie. Może nie zachęcaliśmy społeczeństwa glanami, skórzanymi kurtkami czy podartymi spodniami ale jednak każde z nas było i jest pełnym miłości stworzeniem, które pragnie akceptacji i zrozumienia. Tym, którzy nas wtedy szanowali ślę wielkie podziękowania, dzięki takim ludziom ten świat jest piękniejszy.
Jak punk to oczywiście tanie wina tak zwane „jabole”. Nie wiem ile tego wlałam w siebie przez te lata, ale na pewno bardzo dużo. Teraz jak ktoś wspomina o tym, żeby się napić to aż zaczyna boleć mnie wątroba. Fakt faktem pomimo, że mocno zakrapiane imprezy w mojej ekipie były na porządku dziennym nie zawalałam szkoły a rodzice… rodzice są dla mnie zagadką aż do teraz. Nie mam pojęcia czy nie zauważali i nie czuli tego strasznego odoru czy nie chcieli. Mieliśmy swojego rodzaju niepisaną umowę, że jeśli ja spełniam ich oczekiwania względem edukacji to oni nie zabraniają mi praktycznie niczego. Bywało, że wracałam w środku tygodnia o godzinie 3 w nocy ale wstawałam na 8 do szkoły i wtorkowa impreza szła dla nich w zapomnienie. Jak dla mnie bomba. Kiedy ja szalałam moje koleżanki były zamknięte w złotych klatkach przez zaborczych rodziców. One zaczęły zrywać się ze smyczy i zawalać szkołę a śmiało mogę powiedzieć, że nawet rujnować życie. A ja? Ja zdobywałam nagrody, stypendia, zdałam maturę i co najważniejsze bez nerwów i płaczu, które były w innych domach. Jestem niesamowicie wdzięczna moim rodzicom za tak zdrowe podejście. Dzięki temu mam wiele wspaniałych wspomnień i naprawdę wyszalałam się za szczenięcych lat a jednocześnie nauczyłam się odpowiedzialności i tego, że można mieć czas na zabawię nie olewając przy tym obowiązków.

Ulubionym powodem do kłótni w większości domów były papierosy. Część znajomych już końcem podstawówki zaczynała popalać, bez zwątpienia brzmi to strasznie ale takie są realia. Ci koledzy palą do dziś a minęło prawie 10 lat. Co oni w tym widzą? Nie mam pojęcia. Aczkolwiek bardzo cieszy mnie fakt, że ja nie dałam się wciągnąć a pierwszego papierosa spróbowałam mając 19 lat i były to pierwsze i raczej ostatnie trzy „buchy” w moim życiu. Pamiętam wyjazdy pod namioty, kiedy rano okazywało się, że nie ma papierosów wybuchała awantura. Wszyscy poddenerwowani, bo nałóg wzywał a ja siedziałam obok i oglądałam tą nierówną walkę. Koledzy i koleżanki, jeśli to czytacie to pomyślcie o tym czy warto się wciągać w ten paskudny, śmierdzący nałóg. Moja mama jak wchodziłam w ten okres buntu powiedziała mi, że nie będzie mnie obwąchiwać przy powrotach do domu. Uznała, że to moje życie a ona nie będzie się w nie wtrącała. Liczyła, że wybiorę mądrze. Mój tato pali od zawsze i nauczyłam się, że jest to strasznie drogi i nieprzyjemny nałóg więc skutecznie mnie od tego odciągało. Mama miała rację i bez nerwów z obu stron wszystko poszło po jej myśli.

Reasumując, na sowim przykładzie widzę, że dziecko potrzebuje luzu a nie klatki, po za której granice nie może wyjść do skończenia szkoły wyższej. To nie jest tak, że subkultury niszczą, że jak ktoś napije się piwa ze znajomymi mając 16 lat to nic z niego nie będzie. Jeśli ktoś kontroluje przesadnie, to nastoletnie mózgi nastawiają się na robienie na przekór. Teraz, będąc studentką na jednym z najlepszych polskich uniwersytetów z uśmiechem przeglądam stare zdjęcia i mam co wspominać, a nowym znajomym opowiadać historie z wyjazdów, koncertów czy innych zabaw. Życie jest piękne ale trzeba umieć z niego korzystać.